Przy okazji wizyty kanonicznej w prowincji brazylijskiej mieliśmy okazję uczestniczyć w dwóch istotnych świętach maryjnych. W pierwszym przypadku była to Romaria w Marcelino Ramos, czyli jakby nasz odpust wrześniowy w Dębowcu, drugie święto to uroczystość Matki Bożej z Aparecida, Patronki Brazylii, tym razem przeżywaliśmy je w jednej z parafii Salvador (pierwsza stolica Brazylii), która znajduje się w dzielnicy Castelo Branco.
Jest to jedna z dzielnic położona w odległości 11 km do centrum miasta, zamieszkała przez ludzi średnio zamożnych, chociaż zewnętrznie wyglądała raczej na favela, czyli dzielnicę biedy. Okazuje się, że nie należy stosować pochopnych ocen i przede wszystkim nie porównywać z tym, co stanowi obraz naszej polskiej zamożności i biedy. Muszę dodać, że Marcelino Ramos znajduje się w najbardziej wysuniętej na południe części Brazylii, natomiast Salvador należy do regionu Bahia, określanego jako północny wschód (Nord Est), który jest znany ze swojego przywiązania do kultury afrykańskiej. W obu wypadkach są to placówki saletyńskie, więc pobożność maryjna jest tam widoczna „gołym okiem".
Tym niemniej jednak od porównań nie da się uciec. Ludzie, których spotkaliśmy w Marcelino Ramos, to głównie pielgrzymi przybyli na święto z okolic i z odległych miast, w Castelo Branco byli to parafianie. Truizmem byłoby twierdzenie, że Brazylijczycy, zarówno ci z południa jak szczególnie ci z Bahia, są bardziej ekspresywni niż Polacy. To jest widoczne i wciągające od pierwszego momentu Eucharystii. Ich charakter jest bardziej „emocjonalny", pragnący bezpośredniego spotkania z Najświętszym Sakramentem, z figurą Matki Bożej, którą trzeba dotknąć, tak jak obowiązkowo trzeba się przytulić witając kogoś bliskiego, albo przynajmniej poklepać go po plecach.
W Marcelino Ramos, w tym roku, według szacunków policji było około 20 tys. ludzi. Co przyciąga tych ludzi do sanktuarium Matki Bożej z La Salette? Niewątpliwie ludowa pobożność maryjna. Imponujący jest udział około 1000 wolontariuszy w przeróżnych służbach podczas święta. Można powiedzieć, że Kościół w Brazylii, nie tylko ze względu na mniejszą ilość księży, ale z wyboru jest mniej „sklerykalizowany" niż w Polsce, świeccy uczestniczą aktywnie i świadomie w wielu sektorach życia Kościoła.
Czy jest to idealny obraz duszpasterstwa? Nie dajmy się zwieść pozorom. Wchodząc głębiej dostrzegamy wcale nie wygasłą kulturę pierwotnych bóstw, szczególnie mocną w Bahia (candomble), płytkość katechizacji powierzonej czasem wyłącznie osobom świeckim, brak ducha pokuty, konfesjonały co prawda są, ale brak w nich księży. Diecezje cierpią na brak powołań. Eucharystia wydaje się być bardziej radosnym spotkaniem wiernych, z głośną (nawet bardzo) muzyką, niż wejściem w tajemnicę odkupienia. Wielu ludzi (złośliwi mówią, że 80 %) nie widzi nic złego, żeby łączyć wiarę katolicką z wiarą w czary i wróżby szamańskie. Zachwyt nad liczbą przybyłych do sanktuariów może przytłumić smutny fakt, że nie wszyscy brali pełny udział w Eucharystii. Co prawda nie liczyłem wiernych przystępujących do Eucharystii, ale widząc na ołtarzu trzy małe puszki z chlebem, Komunii nie rozdano więcej niż 1000 osobom. Zresztą nie wszyscy tam obecni byli katolikami, dla wielu ludzi należących do innych religii lub innych kościołów jest to raczej okazja do świętowania, jedzenia i spotkania się niż do przeżycia wiary.
Nasze parafie w innych miejscach w Brazylii, chociaż nominalnie liczą po kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, z czego oficjalnie, przeciętnie 60 % przyznaje się do wiary katolickiej, w zwykłym czasie nie gromadzą już takich tłumów jak w uroczystości. Młodzi saletyni podejmują próby ożywienia tej pobożności. Miałem okazję uczestniczyć we mszy „pojednania, namaszczenia, pokropienia i adoracji" w Rio de Janeiro. Trwa dwie i pół godziny.
Zapowiada się bardzo ekspresywnie. Najpierw śpiew pieśni z gestykulacją i pokazywaniem z gatunku: „kto stworzył mrugające gwiazdki", aż najstarsze babcie zaczną ocierać pot z czoła, później inna pieśń a raczej piosenka z machaniem kartkami z tekstami liturgi Mszy św. To taka mała rozgrzewka przed samą Mszą. Według mnie zupełnie niepotrzebna, ponieważ na zewnątrz jest 35 stopni. Z tego powodu wszystkie okna i drzwi są pozamykane, włączona jest klimatyzacja oraz dziesięć wielkich wentylatorów. Ich szum z kolei musi przygłuszyć siła nagłośnienia. Co niekoniecznie oznacza, że można lepiej zrozumieć słowa. Kazanie dialogowane, szkoda że nie słyszałem i nie zrozumiałem czego dotyczyły uwagi jakiejś kobiety. Po mszy św. wystawienie Najświętszego Sakramentu z błogosławieństwem lurdzkim, z tą różnicą, że wierni muszą dotknąć monstrancji dłońmi lub kwiatami. Na ołtarzu pojawiła się bardzo „nowoczesna" podstawa pod monstrancję, która mogłaby równie dobrze pracować w każdej dyskotece ze wszystkimi kolorami mrugających światełek. Zresztą to nie pierwszy raz kiedy widzę w kościele oświetlenie LED w różnych bardzo jaskrawych kolorach. Nie chodzi mi tutaj o krytykę, tego co mi się nie podoba, ja mam po prostu inną niż brazylijczycy "wrażliwość liturgiczną". Dla tych ludzi, którzy wypełniali kościół (dosłownie) to się podoba.
Ponieważ nasza parafia w Rio znajduje się w dzielnicy biedy, favelas, na mszę wieczorną przychodzą tylko ludzie mieszkający w najbliższym otoczeniu kościoła. Większość kobiet w wieku zaawansowanym. Wieczorem nikt nie ryzykuje przechadzek po zaułkach pełnych handlarzy narkotyków i pospolitych przestępców. Strzelaniny pomiędzy gangami a policją są nadal słyszalne prawie codziennie. Msze wieczorne są odprawiane w samej faveli, gdzie względnie bezpieczny wstęp ma znany wszystkim mieszkańcom ksiądz Mario Prigol MS, a ze względu na niego także inni księża. Tak jest tylko w Rio i w Sao Paolo, w innych parafiach jest bardziej bezpiecznie. Dla pewności jednak każde okno posiada kraty, a każdy mur jest zakończony drutem kolczastym.
Pytanie o to, czy taka forma duszpasterstwa prowadzi do głębszej wiary, bardziej świadomej i co najważniejsze do jej wzrostu, jest zbyt trudne do odpowiedzi. Dla małej, mimo wszystkich starań, grupy Świeckich Saletynów z pewnością tak, ponieważ oni uczestniczą nie tylko we Mszy św., ale uczestniczą świadomie w misji Kościoła, uczestniczą w spotkaniach w programach formacyjnych i tym żyją. Dla pozostałych ....