Przywykliśmy mówić o sobie, że nie mamy założyciela w sensie ścisłym. Mówiliśmy tak, nie tylko dlatego, że nikt do tej pory nie szukał naszego założyciela, (a tu nagle dowiadujemy się że jest i to bez żadnych wątpliwości) ale także dlatego, że od początku było rzeczywiście trudno wskazać konkretną osobę. Czy to znaczy, że nie mamy żadnego założyciela? Mamy kilka czynników, które zdecydowały o powstaniu grupy misjonarzy diecezjalnych. Czy możemy dzisiaj jednoznacznie stwierdzić,
że biskup Philibert de Bruillard był założycielem naszego Zgromadzenia, skoro na dwa miesiące przed rezygnacją z funkcji ordynariusza diecezji (2 lipca 1852, która gwoli ścisłości nastąpiła dopiero na początku maja 1853 roku) pisze List Fundacyjny (1 maja 1852). Ten list jest uważany przez niektórych za akt założycielski naszego Zgromadzenia. Wiemy też, że oprócz tego listu nie ma żadnego innego dokumentu ani świadectwa jakoby ten biskup miał wpływ na dalszy rozwój Misjonarzy Saletynów. Natomiast powszechnie wiadomo, że jego następca biskup Ginouilhiac więcej się przyczynił do ukształtowania Zgromadzenia aniżeli jego poprzednik.
Kto, lub co stoi na początku naszego Zgromadzenia zakonnego?
Pierwszym impulsem oczywiście było Zjawienie Matki Bożej. Gdyby nie Matka Boża nie byłoby dzisiejszego La Salette. Czy jednak w jakiś sposób można przypisać Matce Najświętszej zamiar założenia Zgromadzenia? Oczywiście nic takiego nie znajdziemy w jej słowach, chyba że nadinterpretując jej polecenie dane dzieciom „Ogłoście to całemu mojemu ludowi" Bezpośredniego zamiaru trudno się tu jednak doszukać.
Drugi czynnik. Biskupi Grenoble. W książce ks. Jana Sterna poświęconej „Biskupowi Grenoble, który zatwierdził La Salette" autor nazywa biskupa Fillibert de Bruillard założycielem Zgromadzenia.(str. 78) Nikt nie będzie negował, że w liście z 1 maja 1852 roku wyraził zamiar powołania grupy misjonarzy diecezjalnych do obsługi miejsca Zjawienia. Trzeba jednak pamiętać, że pomysł nie był oryginalny ani we Francji, w innych diecezjach biskupi też powoływali podobne grupy księży diecezjalnych do specjalnych zadań, ale z tego nie wynika, że powołali do życia zakon. Powołanie grupy misjonarzy diecezjalnych na miejscu zjawienia nie było oryginalnym pomysłem biskupa Filliberta de Bruillard . Pierwszy w kolejności po Zjawieniu poddał taki pomysł biskup Guibert z diecezji Viviers już w 1848r. To ten sam biskup, który później jako kardynał Paryża ukoronował figurę MBS. Następnym, kto się przyczynił do tego pomysłu może być ks. Rousselot. Już na początku 1852 roku przedstawił biskupowi „Projekt" w którym określa ilość (10-12 misjonarzy formujących zgromadzenie księży diecezjalnych, które w czasie zimowym ma głosić misje w diecezji). Przestrzegał jednak, aby nie było zgromadzeniem zakonnym, bo takie może być mało zależne od biskupa. Według ks. Louis de Pontbriand MS, właśnie tego nie chciał biskup Philibert de Bruillard, ponieważ zakonnicy dla biskupa nie są wystarczająco dyspozycyjni, i dlatego nazwał ich „corp de Missionaires Diocesain" - tak twierdził l'abbe Rousselot. Przyjęli zresztą regułę Chartreux Missionaires de Lyon. W pierwotnej regule nie ma mowy o ślubie ubóstwa a tylko o ślubie posłuszeństwa biskupowi i o wspólnocie. Patrz Novel I str 8. Ksiądz Piotr Jamioł MS w swojej książce Saletyni w Polsce mówi o księdzu Denaz, że przybył na La Salette wraz z bratem i jego żoną. Ks. Burnoud przybył z matką i siostrą a więc nie były to żadne początki życia zakonnego. Novel pisze, Biskup był wtedy chory i powierzył troskę o nowe dzieło M. Rousselot. O. Gabier w swoim studium „Od reguły prowizorycznej do Reguły ostatecznej 1852-1909, przedstawionym podczas Saletyńskiego dnia w maju 1952 roku konkludował: Wydaje się, że biskup jedynie podjął w swoim Mandement główne punkty projektu wypracowanego przez Rousselot, które wykluczały ideę zgromadzenia zakonnego. Rousselot przewidywał:
1. ustanowienie misjonarzy diecezjalnych całkowicie zależnych od biskupa a zwłaszcza złączonych z Kapitułą katedralną
2. nabór tylko z diecezji i liczba około dziesięciu do dwunastu
3. ich celem będzie służba pielgrzymom w lecie, a w zimie głoszenie misji parafialnych
4. przekształcenie w zgromadzenie zakonne jest wykluczone:" Zgromadzenie zakonne nie jest wystarczająco zależne od biskupa
Co nie przeszkadza, że bardzo szybko w tej samej grupie misjonarzy powstała myśl o zakonie.
Trzeci element: Pierwsza grupa misjonarzy. Niewątpliwie największy wpływ na kształt pierwszej wspólnoty miał ks. Pierre Archier, który doprowadził do uznania zgromadzenia na prawach papieskich. Ogromny wpływa na naszą ostateczną duchowość miał też spór wewnątrz pierwszej grupy o charakter zgromadzenia - ekspiacyjny czy misyjny. I jeden i drugi kierunek trudno pogodzić z intencjami zawartymi w „liście fundacyjnym".
Czy ktoś kto podsuwa pomysł a sam w nim nie uczestniczy, może być uważany za założyciela Zgromadzenia? Wiele razy spotkałem się z przypisywaniem sobie zasług przez czcigodnych współbraci, którzy w myśl zasady „sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą" chcieli, żeby nie zapominać, że oni kiedyś, jako pierwsi mówili, żeby się coś zorganizowało, żeby się zrobiło, żeby się wybudowało. Sami jednak nie podjęli zadania. Czy mają prawo nazywać się ojcami dzieła?
Czy wystarczy jeden list, żeby mówić o założeniu czegoś tak kompleksowego jak Zgromadzenie zakonne? Czy da się zbudować duchowość zgromadzenia na kilku słowach, czy można rozpocząć dzieło i nie mieć na nie później żadnego wpływu? Na te pytania można odpowiedzieć pozytywnie, ale raczej na zasadzie wyjątku od reguły.
Kim jest założyciel zgromadzenia zakonnego? W historii Kościoła zauważamy różne sposoby powstawania Zgromadzeń zakonnych. Byli założyciele, którzy natchnieni ideą określonego sposobu naśladowania Chrystusa, dali tak silny impuls społeczności, że ich sposób życia od razu pociągał innych. Sami tworzyli pierwszą wspólnotę, nadawali jej regułę, określali duchowość. Tu możemy przywołać biedaczynę z Asyżu, jako fundatora wielu gałęzi franciszkanów, św. Benedykta, św. Teresę jako reformatorkę karmelitanek i w zasadzie większość założycieli zakonów i zgromadzeń zakonnych.
Inni, których nazywamy założycielami, dali natchnienie wspólnotom zainspirowanym ich życiem, pismami lub dziełami. W takim przypadku nie jest ważne, kto pierwszy utworzył wspólnotę, istotny jest wzór na którym się opiera wspólnota. Były to najczęściej wzory życia świętego i zaangażowanego, przy czym charyzmat zgromadzenia nie naśladował wyłącznie świętości życia osoby będącej wzorem, ale starał się przekazać światu charakterystyczny rys jego osobowości, lub jego (jej)j duchowości. Jako przykład można przywołać życie Karola de Foucauld, który dał początek Małym Braciom Jezusa i Małym Siostrom Jezusa.
Jeszcze inni zakładali zgromadzenia nadając im określony przez siebie charyzmat i pozostając zakonnikiem w swoim własnym jak np. ks. Jan Berthier,MS, ks. Robert Harder MS, który założył w Angoli siostry „Katarzynki", o. Honorat Koźmiński O.F.M.Cap.
Ks. kard August Hlond, założyciel Chrystusowców, może być przykładem bardzo bliskim naszym początkom, ponieważ będąc biskupem Poznania i prymasem Polski, założył Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej. Sami Chrystusowcy nazywając kardynała Hlonda założycielem, przyznają jednak, że właściwy tytuł Ojca Zgromadzenia należy się Słudze Bożemu ks. Ignacemu Posadzemu, któremu kardynał zlecił prace nad Regułą i rozpoczęciem nowego dzieła. To, co różni fundację biskupa Philiberta i kardynała Hlonda to wyraźna wola założyciela Chrystusowców, by od początku byli zgromadzeniem zakonnym.
Nie da się zaprzeczyć, że zasługą biskupa de Bruillard jest przeznaczenie swoich diecezjalnych księży do szczególnej pracy na La Salette. Utworzenie grupy księży diecezjalnych, którzy w zamierzeniu mieli stale podlegać temu samemu biskupowi, nie można nazwać fundacją zgromadzenia zakonnego. Cechą charakterystyczną zgromadzenia zakonnego, albo tym, co ich odróżnia od księży diecezjalnych, jest właśnie to, przed czym przestrzegał ks. Rousselot, mianowicie, żeby byli w jakiś sposób niezależni od biskupa.
Gdyby nie było tej odrębności władzy zakonnej od władzy biskupa nie byłoby też chłodu, jaki czasem wieje w relacjach zakon – diecezja. Charyzmat mógłby istnieć na zasadzie osobistej pobożności kapłanów diecezjalnych. Takim charyzmatem może być pielgrzymowanie do Medjugorie, duszpasterstwo Akcji Katolickiej, przynależność do różnych ruchów w Kościele itp., ale zawsze podporządkowane władzy biskupa. Oczywiście odrębna od biskupa władza zakonna, to nie charyzmat, jednak trudno realizować charyzmat, jeśli w zakonie rządzą prawa duszpasterstwa diecezjalnego. Dlatego saletyni zrezygnowali z Norwegii. Tymczasem niezrozumienie na czym polega wierność charyzmatowi, w tym także podległość swojemu przełożonemu, szczególnie dzisiaj często prowadzi do odejścia zakonnika w szeregi księży diecezjalnych.
O czym świadczy szukanie po tylu latach założyciela? Czy nie jest to chęć stawiania pomników, ponieważ inni już takowe mają? Jesteśmy oryginalni w tym, że nie mamy właściwego założyciela. Czy to źle? Czy musimy mieć? Czytając napisaną przez naszego współbrata biografię biskupa, „naszego założyciela" ma się wrażenie, że jego główną zasługą było jego święte życie, natomiast fundacja Misjonarzy Saletynów była jakimś jego marginalnym dziełem. Może tak było w rzeczywistości. Tak też się sam wyraził że, sanktuarium na La Salette i grupa Misjonarzy ma być jakby jego spadkiem pozostawionym w diecezji. W takim wypadku wpływ „założyciela" na końcowe dzieło jest przesadzony.
Wydaje się jednak, że główną zasługą jego posługi biskupiej było rozsądne zbadanie relacji świadków zjawienia, które umożliwiło później innym właściwe podejście do tego typu wydarzeń w Kościele oraz wyważone i mądre orzeczenie, które mimo ataków ze strony kanonika Déléon i innych przeciwników prawdziwości Zjawienia zostało obronione. Innym chwalebnym rysem jego postawy jest przywiązanie do miejsca i wydarzenia w La Salette w czasie kiedy już nie był ordynariuszem diecezji.
Zgromadzenia w historii kościoła powstawały, zmieniały się, zanikały, odradzały. Pomimo zmian w charyzmacie, nowych prądów w duchowości, założyciel jest tym, do którego można się zawsze odwołać jako do źródła. Można powrócić do jego oryginalnej myśli, do jego założycielskiego zamiaru. W istocie odnowa zgromadzeń miała polegać na powrocie do pierwotnego charyzmatu. (Perfectae Caritatis, 2). Jeżeli mielibyśmy kiedykolwiek powrócić do inspiracji „założyciela" to trzeba by się wyrzec charakteru zakonnego, bo tak chciał biskup Philibert. Ks. Stern w swojej książce udowadnia, że na kapitule w 1876 roku została zachowana, zgodnie z wolą założyciela, nazwa Misjonarze Matki Bożej z La Salette, pomimo chęci zamiany nazwy na Zakonnicy Matki Bożej z La Salette. Pamiętajmy jednak, że misjonarze wywodzą się nie tylko spośród zakonników, ale także z księży diecezjalnych a także spośród ludzi świeckich. Sama dyskusja o tym, świadczy dobitnie, że już nasi ojcowie w XIX wieku, dwadzieścia lat po powstaniu zgromadzenia zakonnego, mieli problemy z diecezjalnym charakterem ówczesnych wspólnot.
Jeśli myśl założyciela, jego duchowość ma być fundamentem naszego charyzmatu, to jakże mało znamy choćby główne idee „naszego założyciela". Nie mówiąc o jego pismach.
Inną stroną tej dyskusji o założycielu, może być to, że my jako Zgromadzenie, nie mamy do tej pory żadnego świętego. Biskup Philibert mógłby kandydować do tej roli, gdyby ktoś zajął się jego procesem beatyfikacyjnym. Niestety nikogo chętnego na razie nie widać na horyzoncie. Z pewnością łatwiej by było uznać wpływ biskupa na nasze Zgromadzenie, gdyby go Kościół ogłosił świętym. Podpięlibyśmy się chętnie pod jego chwałę. Podobną postawę przyjmujemy, tak mi się wydaje, w stosunku do kandydata na ołtarze Sługi Bożego ks. Jana Berthier’a. Czekamy aż Misjonarze Świętej Rodziny doprowadzą do jego beatyfikacji. Wtedy chętnie będziemy się nim chwalić i uznawać go za ważną postać w naszym Zgromadzeniu. Póki co, czekamy, nie wychylamy się, nie modlimy się o jego beatyfikację.
Jako saletynowi osobiście nie przeszkadza mi brak konkretnego założyciela. Chociaż nie mogę powiedzieć, że nie chciałbym takiego mieć. Taka jest nasza historia, w której się stałem zakonnikiem, saletynem. Nie też mam zamiaru walczyć jeśli nasza demokracja zakonna (Kapituła - wola większości, a nie jednostkowa opinia) przyjmie osobę biskupa jako jedynego i najważniejszego Ojca założyciela. Jeśli tak ma się stać, to mam nadzieję, że moja subiektywna opinia przyczyni się do poważnej dyskusji ludzi kompetentnych. Ich zamiarem powinno być dotarcie do prawdy a nie forowanie wniosków a priori i uprawianie hagiografii. Lepiej nie naciągać interpretacji i nie budować pomników. Zamiast tego proponuję spożytkować energię na dyskusję o współczesnych problemach naszego życia zakonnego.
Komentarze