Na plenarnym zebraniu Kongregacji do spraw Duchowieństwa Papież Franciszek powiedział, że nie powinno się przyjmować kandydatów bez rozeznania, wydalonych z innych seminariów, z zakonów pod presją braku powołań. Powołania muszą być odpowiednio formowane dla ewangelizacji. Powołanie nie jest własnością kandydata, ale skarbem całego ludu Bożego. Powiedział także, że powołanie jest „skarbem ukrytym w roli".
Powiedzmy uczciwie, to są mądre słowa i to jest piękna teoria,. Jak rozeznać powołanie u kogoś kto zdecydowanie twierdzi, że je otrzymał, kto podpisuje się swoim nazwiskiem pod prośbą o śluby zakonne, o kapłaństwo?
Jakie rozeznanie jest właściwe kiedy ktoś zachowuje się poprawnie, jest pobożny, uduchowiony. Przecież ogromna większość alumnów jest właśnie takich i tak się zachowuje. Wychowawcy wydają o nich dobrą opinię, rodzice się cieszą, a jednak czasem okazuje się, że sam kandydat, może już nawet wyświęcony, dochodzi do wniosku że się pomylił, i odchodzi. Naprawdę trudno jest rozeznać formatorom prawdziwe powołanie, jeśli nawet sam powołany nie doszedł do przekonania, że warto być powołanym. Nie odkrył skarbu w nim ukrytego.
Skarb ukryty w roli z przypowieści nie musiał być wielki i perła nie musiała być obiektywnie największa, bo wtedy jej dotychczasowy posiadacz byłby jej nie sprzedał. O wartości skarbu i wartości perły decyduje ten, kto je nabywa, a nie ten kto sprzedaje. Gdyby celem nabywcy było samo wzbogacenie się, albo późniejsze odsprzedanie z zyskiem, to sens tej przypowieści byłby sprowadzony do relacji obowiązujących w handlu. Jezus mówi o wartości, której dotychczasowy posiadacz roli, czy posiadacz pereł nie rozumie i dlatego łatwo je sprzedaje komuś innemu, kto widzi w nich taką wartość, że on sam sprzedaje wszystko i „stawia na jedną kartę".
Myślę, że o tym mówił Papież Franciszek. Widzieć w powołaniu skarb ukryty, wartość której inni nie widzą.
Właśnie dowiedziałem się, że kolejny młody kapłan, tym razem z prowincji brazylijskiej odchodzi ze wspólnoty nic nikomu nie mówiąc. Kolejny, którego odejście jest trudne do wytłumaczenia, na pozór nie było żadnego powodu, ani konfliktu, ani kobiety, ani nie chodziło o pieniądze.
Po prostu nie odkrył skarbu, mimo, że zewnętrznie było wszystko poprawnie, dobrze pracował, ludzie go cenili.
Złem dla Kościoła jest w tym wypadku nie samo odejście księdza, bo nie można zapewnić, że ktoś nie odejdzie z kapłaństwa. Złem jest obojętność na skarb. Zewnętrzna poprawność i wewnętrzna pustka. Albo... nie sprzedanie wszystkiego, co się posiadało.