Jeśli chcemy określić, czym jest to miejsce dla nas, co znaczy ta nazwa-symbol, większość moich współbraci zgodzi się, że jest kolebką naszego Zgromadzenia, najważniejszym miejscem dla wszystkich saletynów, centrum naszej duchowości. Interesujemy się każdą nowiną która przychodzi ze świętej góry. Kiedy jednak padnie pytanie, co ty byś zrobił dla tego miejsca, czy chciałbyś tam pracować, w jaki sposób chciałbyś pomóc? Na to pytanie nie byłoby już takiej jednomyślności. W odpowiedzi można by usłyszeć, że o tym decydują inni, ja nie mam na to wpływu. Rozumiem, że są różne powody dla których to sanktuarium nie jest najlepszym miejscem do pracy.

Niektórym przeszkadza zdrowie, warunki klimatyczne, wspólnota międzynarodowa, odległość od kraju itd. Trudności się piętrzą jeśli ktoś już widział, przeżył, słyszał o takich czy innych problemach. Czy my musimy się poświęcać dla tej idei, dla tego symbolu? Problemów na La Salette w ostatnich latach było wiele. Sytuacja zmieniła się jednak bardzo, chociaż trudno powiedzieć, że od razu na lepsze. W tej chwili na duszpasterstwo ma wpływ rektor, który nie jest Francuzem, i wspólnota, która nie pochodzi z tej samej szkoły liturgicznej, teologicznej i kulturowej. Świeccy, którzy mówiąc kolokwialnie, nie poradzili sobie z administracją hotelu, sprawami pracowniczymi i wolontariuszami, są zwalniani albo sami odchodzą i systematycznie zastępowani przez inne osoby, w tym także zakonników i zakonnice. Z jakim efektem? Nie chcę oceniać, ponieważ jest jeszcze zbyt wcześnie na ocenę. Jednak dzisiaj jest coraz mniej powodów, dla których możemy mówić krytycznie o La Salette, ponieważ nie ja, ale inni, tam decydują. Coraz więcej czynników zależy od nas samych, od saletynów. Jeżeli będę nadal krytykował, a sam nie chcę wziąć udziału w naprawie sytuacji, to jestem obłudnikiem. La Salette jako symbol i jako wspólnota, potrzebuje więcej naszego zaufania a przede wszystkim naszej współpracy, zwłaszcza w tym trudnym czasie. Może trzeba potraktować Sanktuarium jako teren misyjny i po prostu wyjechać tam „na misje"? Jesteśmy w końcu Misjonarzami, którzy z definicji powinni wyruszać w trudne tereny, na peryferie jak mówi Papież Franciszek. Może oddaliliśmy się już daleko od tego wymiaru międzynarodowego zgromadzenia misyjnego, a zbyt „wrośliśmy" w glebę dobrego samopoczucia, dobrych warunków i satysfakcji z pracy?


Komentarze  

0 #1 Henryk58 2014-10-02 07:55
Zgadzam sie z myslą tego artykułu i oby zainteresowanie sprawą La Salette przerodzilo sie w kontkrety ze strony saletynów i przełożonych prowincjalnych
Cytować

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież