Od kilku lat nasi współbracia posługują na Haiti, bardzo biednej wyspie, której historia jest bardzo smutna i nadal nie widać nadziei na poprawę. Jest w historii Haiti okres kolonialny niewolniczej pracy na plantacjach cukru, jest rewolucja, która doprowadziła na początku XIX wieku do powstania pierwszego niepodległego, czarnego państwa, za co Francja zażądała ogromnych odszkodowań i co w konsekwencji doprowadziło to państwo do ruiny.

       Jest prawie dwudziestoletnia okupacja amerykańska, inwazja kubańska, są czasy krwawych rządów rodziny Duvalów i wreszcie krótki okres rządów demokratycznie wybranego księdza Jean-Bertranda Aristide. Aristide zażądał od Francji oddania długu sprzed 200 lat w wysokości 90 mln franków, jako wyrównanie krzywd spowodowanych okresem kolonializmu. W styczniu 2010 trzęsienie ziemi zmiotło większość domów, a w październiku wybuchła epidemia cholery. Maleńkie terytorium na które zwaliło się mnóstwo nieszczęść.


    Haiti2  Do takich warunków pojechało dwóch naszych braci z Madagaskaru Jean Evariste Ralohotsy i Hervé Venant Rafalimanantsoa i podjęło pracę w maleńkiej wiosce. Pomagają im finansowo saletyni z Ameryki. Niedawno otrzymaliśmy wiadomość, że jest wielu młodych, którzy chcą wstąpić do seminarium. Może być nawet 100 kandydatów. Nie jesteśmy jedynym Zgromadzeniem pracującym na tej wyspie, i przybyliśmy tam niedawno, dlatego trzeba zapytać w tej sprawie innych. Jakie są ich doświadczenia? Wielu odpowiada: bądźcie ostrożni, ci młodzi chcą się wyrwać z tego nieszczęśliwego życia i każdy sposób dla nich jest dobry. Czy nie ma wśród nich autentycznych powołań? Z pewnością są, ale autentyczność powołania sprawdza się dopiero po wielu latach. Dla mnie gwarantem autentyczności powołania jest to, że młody ksiądz nie szuka wygody, nie goni za zyskiem, szuka rozwoju swojej duchowości, chce pracować i angażuje się w to, czym żyje Zgromadzenie.

      Myśląc o tych młodych kandydatach z Haiti mam wrażenie, że nie można zbyt łatwo ich przekreślać. Nie jest ich winą, że Francja wyssała z ich przodków wszystko, co było możliwe, bogactwa ich ziemi, niewolniczą pracę i w końcu olbrzymią kontrybucję, którą ten biedny kraj zapłacił bogatemu, rozwiniętemu krajowi. To także w ogromnej mierze dzięki koloniom dzisiaj Francja jest jednym z najbogatszych krajów. Łatwo powiedzieć dzisiaj głodnemu Haitańczykowi najpierw pokaż, że umiesz się modlić, pościć, a potem możesz dołączyć do nas. Zwłaszcza, że oni spostrzegają saletynów Amerykanów i europejczyków jako przedstawicieli bogatego świata. Czy nie byłoby sprawiedliwością (w tym roku Sprawiedliwości i Pokoju) gdyby bogate prowincje oddały im trochę ze swojego dobrobytu? Nie proponuję od razu budowy seminarium, wręcz przeciwnie byłby to moim zdaniem błąd. Nie chodzi mi o pieniądze, to najłatwiej zrobić, ale oddać im trochę czasu, swojego doświadczenia, mądrości, zainteresowania. Jak mówił Papież Franciszek ludzie biedni nie czekają żeby im dać jałmużnę, oni czekają żeby im oddać ich godność.

Zdjęcia pochodzą z portalu  lasalette.org


Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież