Madziu, Twój komentarz uświadomił mi, że nie wyraziłem się w jasny sposób. Dlatego próbuję to naprawić. Ty należysz do moich i wielu innych saletynów, dobrych znajomych oraz ścisłych współpracowników. To są dwa powody, żeby takich ludzi jak Ty, cenić i szanować. Ale to nie jest powód, żeby Ciebie lub innych próbować przekonać do zmiany dotychczasowego zaangażowania.
    Nie jest to także powód, dla którego my Saletyni mamy twierdzić, że nic więcej nie trzeba robić. Sądzę, że nieporozumienie wynika z punktu widzenia, jak patrzymy na rolę świeckiego człowieka w Kościele. Mówiąc ściślej do czego saletynowi jest potrzebny wierny świecki?


     Byłoby dobrze, żebyśmy dostrzegli, że nazwa Świecki Saletyn jest propozycją dla tych, którzy szukają czegoś więcej niż nominalna przynależność do stowarzyszenia. Zwykle stowarzyszenia kościelne nie wymagają więcej od swoich członków niż jakiejś modlitwy i jakiegoś okresowego kontaktu z zarządem.
Ale Świecki Saletyn jest także szansą dla samych Saletynów.
    Świecki Saletyn nie oznacza zakonnika, albo zakonnicy, ale kogoś w połowie drogi między tymi, którzy w Kościele zmieniają swój stan, składają śluby, żyją we wspólnocie, a tymi, którzy pozostają w swoim stanie, ale chcą dzielić z nami naszą misję.
    Misja to nie tylko zadanie do wykonania, to nie tylko jakaś praca. Misja to przekonanie, że moje zadanie mnie formuje, że moje zadanie nie zostało mi narzucone z zewnątrz, że ono tworzy moją świadomość jako misjonarza/misjonarki pojednania. Każdy zakonnik, który tylko wykonuje jakąś pracę, i nie podejmuje formacji ciągłej szybko się wypala i wkrótce będzie poddawał w wątpliwość sens swojej pracy a także swojej tożsamości. Dlatego Saletyn/Saletynka potrzebuje kogoś, kto będzie go nie tylko wspierał, współpracował z nim, ponieważ współpracować można nawet z osobą niewierzącą. Na Słowacji świetnie mi się współpracowało z protestanckim kantorem, ale on nie chciał słuchać o Matce Bożej Saletyńskiej. Chciał się razem ze mną modlić, ale obaj musieliśmy bardzo uważać na to, co nas dzieliło, a zasadniczo chodziło o Matkę Bożą.
    Świecki Saletyn może mnie, saletyna mobilizować do pogłębiania mojego charyzmatu. Nie chodzi o to, że taki człowiek będzie dla mnie polem, które mogę dowolnie uprawiać, wręcz przeciwnie, on może to pole uprawiać razem ze mną. On może ubogacać mnie samego. Świecki Saletyn powinien czuć, że misja gorliwości, pokuty i pojednania da się wypełnić w stanie świeckim. Że ta misja ma wartość. Że orędzie z La Salette ma wartość.
    Misja nie może być misją teoretyczną, jak chrześcijaństwo nie może być tylko jakimś przekonaniem, musi stać się życiem. Świeccy Saletyni są szansą dla naszej Prowincji, podobnie jak dla każdego zakonu, czy zgromadzenia jest tzw. trzeci zakon.
    Może ktoś pomyśleć, po co tworzyć trzeci zakon? Wcale nie twierdzę, że od razu trzeba tworzyć strukturę. Nie chodzi tutaj o jakąś rewolucję, chodzi o szansę, którą możemy dać świeckim i sobie samym. Być może są wśród nas tacy Misjonarze, którzy chcieliby się zaangażować nie tyle w szukanie charyzmatu, ale w rozwój i praktyczne jego zastosowanie.
   Jeśli chodzi o konkretne przykłady, to mogę podać jeden, ten, który sam widziałem. W Brazylii, w sanktuarium Marcelino Ramos, w czasie Uroczystości Matki Bożej Saletyńskiej, od 26 do 28 września, do obsługi liturgii, porządku, przygotowania churrasco, (nie chodzi o drobiazg ale o upieczenie na rożnie i sprzedanie 5 ton mięsa), sprzedaży pamiątek itd. było zaangażowanych około tysiąca osób, byli wśród nich także świeccy Saletyni. Oni praktycznie organizowali całe święto razem z kilkoma księżmi. Ich rola nie polegała jednak tylko na wykonywaniu poleceń księży. Oni byli odpowiedzialnymi za przygotowanie ludzi do Mszy św. za prowadzenie modlitw. Oni zachęcali do prenumeraty czasopisma La Salette, które także redagują i rozprowadzają. Oni prowadzą Radio La Salette. Niektórzy z nich należą do ekipy misyjnej, która prowadzi misje w parafiach przez cały rok. Z pewnością pomagają Misjonarzom bardziej przez swój entuzjazm i swoje pomysły aniżeli przez samą pracę. Wracam do tego samego; nie należy mylić pracy z charyzmatem. Pracę łatwo podzielić, charyzmat trudniej.
    Na pewno to nie jest idealny wzór do naśladowania. Inne są przecież realia tamtej społeczności, inne w Polsce. Nie twierdzę też, że należy skopiować wszystkie przykłady. Obawiam się także, że możemy sami mieć trudności z „otwarciem" charyzmatu dla świeckich. Jestem jednak przekonany, że należy i że warto próbować. Warto też o tym rozmawiać. Może ktoś ma lepszy pomysł?


Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież