Miałem przyjemność pracować razem z nim przez 6 lat w parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie. Oczywiście spotkałem go znacznie wcześniej. Ks. Zbigniew był obecny w jakiś tajemniczy sposób „od zawsze” jak daleko sięga moja pamięć, w historię naszej Prowincji. Był obecny

nie tylko poprzez funkcje, które pełnił jako wychowawca w nowicjacie, w seminarium, w parafiach, czy jako ojciec duchowny. Jego obecność pozostawała na tych miejscach na długo po tym, jak zmienił miejsce pracy, przez wyjątkową umiejętność wchodzenia w bliższy kontakt praktycznie z każdym zakonnikiem oraz z wieloma ludźmi, którzy się zetknęli z nim poprzez duszpasterstwo. Chciał być obecny w ten bliski sposób w życiu ludzi. To powodowało, że powierzchowne znajomości, po krótkim czasie, łatwo zmieniały się w głębsze relacje. Właśnie ta zdolność do bliższego poznawania ludzi, która nie ograniczała się do podstawowych informacji, ale szła głębiej, aż do wchodzenia w relacje rodzinne, w życie prywatne, w sferę duchową, decydowała o tym, że wielu ludzi traktowało go jako kogoś bliskiego, jako „wujka”. Wielu znajdowało w nim spowiednika, powiernika osobistych losów, decyzji i tajemnic. To była rzadka cecha i zdaje się niepowtarzalna w ten sam sposób u innych.

Imponowała mi jego pamięć do poezji i historii. Był rozmiłowany w Kresach. Wiele razy wyjeżdżał do Lwowa, Stanisławowa, Wilna. Potrafił z pasją opowiadać o losach polskich królów, o ich rodach i koligacjach, o sukcesach i klęskach ważnych postaci. Był świadomym historii Polski i Polaków i często się do niej odwoływał nie tylko w kazaniach. Tym niewątpliwie wyróżniał się wśród nas młodszych księży. Tego mu też szczerze zazdrościłem.

Był człowiekiem prostej i nieskomplikowanej wiary, chociaż na zewnątrz towarzyszyła mu często otoczka mistycyzmu. Umiał zapalać w innych pragnienie obcowania z wyższą kulturą, z muzyką i poezją. Czuł się niejako odpowiedzialny za szerzenie kultury a zwłaszcza poezji. W dzisiejszym stechnicyzowanym świecie był to prawie kwiat, który wyrastał na betonie.

Związany od najmłodszych lat kapłaństwa z siostrami zakonnymi, prowadził dla nich wiele dni skupienia i rekolekcji. Znał osobiście wiele sióstr i umiał rozpoznawać siostry według ich habitów, oraz miejsc gdzie mają nowicjaty lub swoje domy.

Przez wiele lat prowadził swoją autorską audycję w Radio Via, „ Muzyka w przestrzeni słowa”.

Był niewątpliwie wyjątkowym człowiekiem, zarówno przez swoje zainteresowania, jak i przez swój sposób bycia i duszpasterstwa. Nie jest łatwo wymienić wszystkie miejsca i przedsięwzięcia naznaczone jego myślą, pracą i obecnością. Mimo, że w wielu sprawach różniliśmy się, będzie mi go brakować. Pan Bóg był dla niego łaskawy w ostatnich chwilach życia, nie pozwalając mu długo cierpieć. Niech się teraz wstawia za nami.